W moim archiwum jest kilka zdjęć, które choć nie perfekcyjne mają w sobie to „coś” i już w momencie ich skanowania wiedziałem, że po 30 latach od ich wykonania muszę pojechać w miejsce które ukazują i spojrzeć na nie okiem obecnego czasu. Tak było też 4 lutego 2024 roku, gdy z lustra skanera przywędrowało po 30 latach to jedno zdjęcie – niewyraźne, zamglone, pełne skaz i zarysowań, zdjęcie cmentarza w Cichawie. Nigdy wcześniej tam nie byłem, nawet nie wiedziałem o istnieniu takiego cmentarza, ale po ujrzeniu tej fotografii wiedziałem, że muszę to miejsce zobaczyć własnymi oczami, pójść w wędrówkę którą tak lubię – iść w nieznane szukając tylko miejsca na mapie, nie wiedząc o nim nic więcej prócz tego, że jest. Niedziela 4 lutego 2024 to w ogóle był dobry dzień, bo prócz Cichawy skaner objawił mi i Suchorabę i Niegowić i Gdów, miejsca które świadomie odwiedziłem jednego dnia nie mając do dziś pojęcia, że pierwszy raz zobaczyłem je właśnie tamtej lutowej niedzieli.
I tak ta jedna nieostra fotografia, spowodowała, że ruszyłem w niezwykle przyjemną podróż, nie zdając sobie nawet sprawy ile da mi ona satysfakcji, gdy odwiedzone miejsca będę opisywał, choć zacznę to robić zupełnie bez przekonania. Kto był na cmentarzach w Gdowie lub Niegowici, ten wie, że to zupełnie niepozorne miejsca, które nie mają w sobie żadnego uroku, nie tylko w porównaniu do beskidzkich nekropolii, ale nawet w zestawieniu z tak nieodległymi cmentarzami w Cichawie czy Suchorabie.
Jak bardzo się myliłem nie miałem pojęcia, bo „atrakcyjność” tych miejsc nie leży w ich wyglądzie, a w małych sekretach, ich poszukiwaniu, rozwiązywaniu i znajdowaniu odpowiedzi na odnalezione pytania. Niewyraźna fotografia cmentarza w Cichawie spowodowała, że przy pomocy dwóch osób sam dla siebie odkryłem i rozwiązałem część maleńkiej zagadki, z cmentarza w Gdowie. Mam taką zasadę, o której mówię często i powiem o niej i tym razem, że gdy idę na konkretny cmentarz wojenny pierwszy raz w życiu nie chcę o tym miejscu wiedzieć nic więcej prócz tego jak tam trafić, staram się też nie szukać zdjęć pokazujących takie miejsce (wyjątkiem są zdjęcia z archiwum klisz Pana Ryszarda). Będąc na wcześniej wspomnianych cmentarzach widziałem je tylko na tych 30 letnich zdjęciach, a wróciwszy do domu rozpocząłem poszukiwania dokumentów w archiwum cyfrowym, zacząłem czytać to co piszą inni o tych miejscach. Jako osoba cały czas mająca świadomość swojej skromnej wiedzy w temacie szukam informacji w kilku źródłach, m in na stronach znanych pasjonatom cmentarnictwa, często prowadzonych przez osoby cenione w tym kręgu za wieloletnie wysiłki by wiedzę o tych miejscach propagować. Nie miałem pojęcia, że taki „świeżak” może przez przypadek sprostować pomyłkę osoby której wiedza i praca na temat cmentarzy pierwszowojennych, to Biblia cmentarnictwa. I mimo, iż byłem tylko i wyłącznie katalizatorem i koordynatorem, mam ogromną satysfakcję z tego, że ponad wszelką wątpliwość udało się należycie zidentyfikować trzynastego żołnierza armii austro-węgierskiej pochowanego na cmentarzu w Gdowie. Nie tylko przywróciliśmy mu imię, ale z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością za miejsce jego spoczynku możemy uznać grób na cmentarzu parafialnym, a nie wojskowym – ja, ale też i inni sugerując się zapisami Jerzego Drogomira w „Poległych w Galicji Zachodniej” mylnie przypisywaliśmy miejsce spoczynku Karla Wojtowicza (a nie Paula jak przeczytamy w w/w opracowaniu pana Drogomira), na co uwagę zwrócił mi Krzysztof Garduła i wskazał gdzie należy szukać informacji.
O tym jak, tak naprawdę jedno, niewyraźne zdjęcie spowodowało skorygowanie ponad dwudziesto letniej pomyłki przeczytacie w moim wpisie „Cmentarz w Gdowie i jego mała tajemnica”. Kolejny raz chcę bardzo serdecznie podziękować zarówno Krzysztofowi Gardule jaki Mieszkowi Ćwiertni za ich cierpliwość, chęć dzielenia się swoją wiedzą, którą niezwykle cenię i zwykłą życzliwość w uświadamianiu mnie odnośnie niuansów jakie mogą zawierać zapisy w dawnych dokumentach, wszystkie wskazówki staram się zapamiętać by samemu mieć na przyszłość większą wiedzę niż dotychczas – dziękuję.
Poniżej seria nie zawsze ostrych zdjęć, dla mnie mających obecnie wartość swego rodzaju dokumentu obrazującego przeszłość niby nie odległą, ale jednak już nie zawsze pamiętaną, a to tylko 30 lat różnicy. Autorem wszystkich zdjęć jest pan Ryszard Zaklukiewicz, zostały one wykonane na początku lat 90 XX wieku i stanową one moje archiwum.
Cmentarz wojenny nr 333 w Cichawie
Cmentarz wojenny nr 376 w Suchorabie
Cmentarz wojenny nr 335 w Niegowici
Cmentarz wojenny nr 375 w Gdowie