Od wczoraj trwa na facebookowym profilu Beskidu Niskiego niemiła polemika (mówiąc bardzo delikatnie) na temat Łemków i ich ukraińskości i wspieraniu przez nich UPA, a wszystko to przez smutek i złość innych, którym na sercu leży kolejne zniszczenie dwujęzycznej tablicy z nazwą miejscowości.
Niby tylko wybryk wandali, niby nic wielkiego, ale gdy przyjrzałem się komentarzom smutek mój był przeogromny. Smutek spowodowany kompletną ignorancją, brakiem wiedzy i chęci zdobycia tej wiedzy, przez osoby nawet o wyższym wykształceniu (jeden osobnik pisze o sobie nawet „jako politolog Uniwersytecki” – pisownia oryginalna). Dla mnie nie do pomyślenia jest by człowiek, który mieszka w Beskidzie Niskim nie miał zielonego pojęcia o swojej małej ojczyźnie. Nie wiedział i nie chciał wiedzieć nic o swoich sąsiadach, szkalując ich pamięć i historię, powtarzaniem tez bez pokrycia w dowodach i faktach. Czemu mnie to tak boli? Bo to co tam wyczytałem słyszałem będąc dzieckiem z ust osób zupełnie niewykształconych, prostych ludzi ze wsi, którym za komuny powiedziano, że Łemko to Ukrainiec i basta. I po 30 latach to samo powtarza człowiek dumny ze swojego wykształcenia!
Nie ma nic bardziej szkalującego Łemków niż nazwanie ich Ukraińcami, zwłaszcza dla Łemków z terenu Beskidu Niskiego. I nie trzeba tu wcale czytać opasłych opracowań, wystarczy pojechać rowerem do pobliskich wsi łemkowskich i porozmawiać z ich mieszkańcami.
Jeśli ktoś chciałby poznać podstawowe informacje na temat Łemków, to serdecznie polecam na początek książkę Marka A. Koprowskiego „Łemkowie losy zaginionego narodu”, która w łatwy i przystępny sposób przekazuje ciekawą, a zarazem smutną i bolesną historię Łemków i będzie dobrym punktem wyjścia do zgłębiania swojej wiedzy na temat losów Łemków.